poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Być jak James Bond.

Taka mała dygresja do poprzedniego posta. James Bond w którego rolę wdał się ostatnimi czasy Daniel Craig (swoją drogą to strzał w dziesiątkę i powiedział bym że jeden z moich ulubionych aktorów na tym stanowisku) to perfekcyjny minimalista.
Dlaczego minimalista?

Zobaczcie, kultowy 007 ma wszystko ale w zasadzie nie ma nic. Jeździ najlepszymi samochodami choć nie ma garażu, ubiera się w gustowne garnitury choć nie ma garderoby, piękne kobiety same wchodzą mu do łóżka, a gdzie by się nie zatrzymał do do szczęścia potrzebuje martini z wódką na lodzie jak wiadomo wstrząśniętą, nie mieszaną i dobry widok za oknem. Jadąc w daleką podróż zabiera małą torbę, od większości spraw "ma ludzi" a jego dobra trwa 48h. W dodatku jest wysportowany, umięśniony i wyrzeźbiony co zapewne dostał od matki natury i ręki do tego nie przyłożył.

Całe szczęście to tylko fikcja. Do takich rzeczy dochodzi się ciężką pracą a zwykły dzień nie wygląda jak wyciągnięty z filmu. Swoją drogą kto by chciał oglądać garaż czy garderobę Dżejmsa?

Minimalizm sam w sobie jest super, lubię minimalistyczne wypady bo jeśli miejsce jest zjawiskowe to i wiele do szczęścia nie potrzeba. Minimalistyczne wnętrze? Czemu nie! Piękna, prosta, oaza spokoju. Jednak dla mnie może to być jeden pokój. Bo gdzie schowam całą resztę? Czasami wydaje mi się że super ekstra minimalistyczne osoby są po prostu nudne i poza życiem "towarzyskim" i życiem w sieci czy przy książce nie robią nic. No chyba że w domu minimalista na 102 a nieopodal składzik wszelkiej anty minimalistycznej materii.  Pozdrowienia i zapraszam do dyskusji :)

7 komentarzy:

  1. 2 przykłady przeciwko Twojej tezie ("super ekstra minimalistyczne osoby są po prostu nudne"), z którą nie mogę się zgodzić - zresztą sam zaprosiłeś do dyskusji :)
    1. para podróżująca po świecie autostopem, nocująca pod namiotem/korzystająca z couchsurfingu, mająca tylko 1 torbę i dzięki swojemu skrajnemu minimalizmowi przez rok wydająca tyle, ile niektórzy na all-inclusive w jakimś egzotycznym miejscu
    2. nie mający samochodu singiel, dla którego pasją i sposobem na życie jest rower. Może amator rajdów, może organizator wypraw rowerowych do innych krajów.

    2 przykłady, wcale nie abstrakcyjne czy wyssane z palca. Skrajny minimalizm w bardzo ciekawej postaci, gdzie od razu widać pasję i radość życia. Osobiście do domatorów lubiących książki też absolutnie nic nie mam :)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje i zgadzam się z tym co piszesz :) Może użyłem na wyrost skrótu myślowego pisząc "super ekstra minimalistyczne". W poprzednim poście pisałem nawet na swoim przykładzie o rejsach, jednej torbie i super udanym wypadzie. Tylko to jest pasja, której niejednemu minimaliście brakuje. Też jestem miłośnikiem roweru jak już pewnie wiesz :) Bardziej skłaniałem się ku temu jak to wygląda jak ktoś siedzi w domu. To co opisałeś nazwałbym minimalistycznym spędzaniem czasu i to jest super, jest to chyba najlepsza forma spędzania czasu bo chodzi o to gdzie jesteś, jak się czujesz a nie co masz ze sobą. Bo czasami naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Mol książkowy czemu nie, ale nie jest to mój typ. To że nazywam coś nudnym nie znaczy że uważam że ta osoba robi źle. Jak sam pisałeś oby tej osobie było dobrze. Mi ciężko ograniczać ilość przedmiotów bo przychodzi moment że nie ma już czegoś zbędnego. Deska snowboardowa, sprzęt ABC do nurkowania, okulary na basen, sprzęt do nagrywania moich utworów, gitara, wkrętarka, wiertarka, itd. itd. Jestem za wszechstronnością, lubię sam coś naprawić niż wzywać fachowca, na posiadaniu własnego sprzętu oszczędzam.

      Usuń
    2. Ja - mimo że uważam siebie za umiarkowanego minimalistę - absolutnie nie mam ciśnienia na ograniczenie się do konkretnej liczby przedmiotów. To raczej kalkulacja na zasadzie co taniej (posiadać, czy wynajmować), czy coś jest potrzebne, czy jest zachcianką (i nawet jeśli to zachcianka, to nie zawsze sobie odmawiam), czy kupić nowe czy używane. Sam mam komplet sprzętu windsurfingowego, który niestety z różnych powodów kurzy się od kilku lat, a jakoś nie mam serca żeby go sprzedać.
      Na szczęście minimalizm to na tyle szerokie pojęcie (pod ostatnim postem dałem Ci linka do wpisu Tofalarii na ten temat), że takie podejście wcale nie znaczy, że nie podchodzę do swojego życia minimalistycznie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Myślę że doszliśmy do konsensusu :P A Tofararię mam w czytniku od dawana i wiem o co kaman :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpis trafiony w dziesiątkę. Szczerze, miałem w planach napisanie wpisu "dlaczego Bond to minimalista", który by w sumie powielał powyższe treści. Do tego dodałbym tylko jedno: posiadanie garderoby, garażu z 5 wozami i multum rzeczy to 100% minimalizmu, dopóki te rzeczy są potrzebne i ich posiadacz nad nimi panuje. A nie odwrotnie.
    PS: Aha, moim zdaniem najlepszym Bondem był Moore i Dalton, chociaż to dwie zupełnie inne kreacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uznanie! Co do aktora to wiadomo rzecz gustu :) Co do minimalizmu pełna zgoda. Trzeba pamiętać by minimalizm był sposobem na życie a nie jego celem przysłaniającym resztę.

      Usuń
  4. To taka bajka, tyle że dla dorosłych :)
    Miło się go ogląda, śledzi konwencję, na 90 minut odrywa od rzeczywistości.
    A potem mimo wszystko dobrze jest wrócić do swojej rzeczywistości - z garderobą, rowerem, potem i fajnym własnym facetem przy boku :), który niekoniecznie musi być ubrany w smoking.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń