czwartek, 23 maja 2013

Co się dzieje że nic się nie dzieje?

Szykuję się do obrony!



Nastał taki czas że odwlekając to co nieuniknione czyli oddanie pracy dyplomowej i obrona tejże pracy, wróg stoi pod drzwiami a ja co najwyżej budzę się i szukam skarpetek po omacku coby mi w stopy nie było zimno jak mnie rozstrzelają.

Każdy z nas na pewno wie co mam na myśli. Wydaje mi się że nawet osoby o bardzo wysokiej samodyscyplinie miewają takie chwile że duże zadanie tak ich odpycha, tak ciężko się do niego zabrać, że w momencie kiedy już zaczyna nas podpiekać od spodu zaczynamy się wspinać po linie do upadłego. I tym sposobem wielki projekt jest realizowany w trzy doby zamiast spokojnie po trochę każdego dnia. Tym sposobem człowiek prowadzi sielankowe życie miesiącami by potem przez tydzień oderwać się od rzeczywistości, nie przesypiać nocy ze strachu, a adrenalina pozwala robić swoje by zdążyć na czas.

Taki oto czas właśnie mnie dopadł :)

Chciałem o tym napisać z uwagi na to iż jednak spore grono odwiedza tego bloga. Może myślą że umarł? Albo ze mną coś nie tak? Nic podobnego, nazwał bym to chwilową pauzą.

Blogowanie to moje pisanie do szuflady którą mogą otworzyć internauci. Dookoła mało jest ludzi z którymi mogę porozmawiać na podobne tematy.

Może jak mam się bronić to zabiorę ze sobą swoją Morę?

Chyba lepiej nie... :)

PS. Noże mnie inspirują. Mają w sobie coś takiego majestatycznego. Niby kawałek zaostrzonego metalu, jednak bardzo przydatny w codziennym życiu. Męska rzecz bo w końcu to nóż chowamy do pochwy a nie pochwę do noża :) Co nie zmienia faktu że kobieta z nożem w ręku, oczywiście nie celująca zamachem w swojego wybranka, to ładny widok :)

PS2. A takiego Opinela noszę na co dzień przy sobie. Nie raz się przydał w terenie.


Trzymacie za mnie kciuki :) Pozdrowienia!

4 komentarze:

  1. Miałam kiedyś taki fajny nóż myśliwski, ale niestety nie ostał się... długa historia.
    W każdym razie spinaj się do tej obrony.
    Duże zadania mnie przerażają, zawsze odkładam, a potem kończę na ostatnią chwilę, czyli norma :)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz Iv że nie odpisałem ale... sama rozumiesz :) Udało się!

      Usuń
  2. Miałam bardzo podobnie z obroną i pisaniem pracy. Skończyłam studia, a dalej się nie obroniłam...i w końcu termin tak mnie przycisnął, że bywało, że o 23 wisiałam na telefonie z promotorką i poprawiałyśmy pracę dyplomową. W ostatni możliwy dzień, kiedy mogłam złożyć pracę w Dziekanacie- sobota, mnóstwo takich spóźnialskich jak ja, wszystko czynne krócej... a mnie babka nie chce przyjąć pracy, bo nie zostawiłam jednej strony wolnej... Panika w moich oczach musiała być zauważalna, bo wycofano mi tą pracę, musiałam zmienić o tą jedną stronę pracę- a jak sami wiecie, zmiana w pracy wiąże się m.in.ze zmianą numeracji w spisie treści itd. :) Szaleństwo... czas się kończy, wszędzie kolejki- przy drukowaniu (oczywiście znowu płacenie x 3 kopie), w dziekanacie itd... Matko!!! Dzień składania pracy był bardziej stresujący, niż sama obrona :) która okazała się być bardzo fajną i ciekawą rozmową. Takiej inteligentnej komisji Tobie i całej reszcie życzę :)

    OdpowiedzUsuń